Film ktory porusza i przeraza. "Sympatyczny" dziwak zafascynowany Szkocja i Coca Cola okazuje sie jednoczesnie kompletnym, wynaturzonym swirem zdolnym do wszelkiego okrucienstwa. Czlowiek ktory plawiac sie w luksusach wymordowal 300 000 rodakow. Po seansie zaczyna sie doceniac nasza jakze czesto nienawidzona i daleka od idealu demokracje, a dyskujsa o jakosci polskiej polityki zostaje przeniseona na zupelnie inna plaszczyzne.

Nie obejdzie sie bez porownania do "Hotelu Ruanda", ktory obejrzalem pare miesiecy temu. Tematyka rozna, ale obydwa filmy traktuja o masowych ludobojstwach w Afryce (wprawdzie "Ostatni..." nie bezposrednio). Tyle, że "Hotel..." pozostawil mnie obojetnym, mowiac dosadnie nie bylem wstrzasniety, a co najwyzej znudzony. Pomimo przyzwoitej roli Cheadl'a film byl mialki, nijaki. "Krol..." natomiast wciaga i przeraza. Zmusza do zadania sobie pytania "Do czego zdolni sa ludzie?" i natychmiast sugeruje odpowiedz - moze nie jest ona zaskakujaca, ale warto ja sobie uswiadomic.

Whitaker swoja rola powala na kolana. A McAvoy depcze mu po pietach. Bardzo solidnie zrealizowane kino, na szczescie w malo hollwyoodzkim stylu.